Ostatnia
odsłona Zimowego Rajdu na Raty obfitowała w cuda – głównie cuda przyrodnicze.
Turystom, którzy wybrali się na spacer z Oddziałem Miejskim PTTK w Radomiu
towarzyszyła piękna pogoda – ale do czasu. Przysłowie „W marcu jak w garncu”
okazało się nad wyraz prawdziwe.
Trasa
rajdu rozpoczęła się w Strzyżynie. Przez wioski przedostaliśmy się do nieco
mniej cywilizowanych rejonów. Pan Karol zatrzymał wszystkich przy bagnach, by
opowiedzieć legendę o topielicach, które wabiły młodzieńców na zatracenie.
Opowiedział historię nieszczęśliwej miłości dziewcząt ze wsi Strzyżyna, które
utraciły ukochanego właśnie przez panny z bagien. Wyobraźnia nam działała jak
szalona ;)
Na
szlaku rajdu można było się zachwycić. Czuć było wiosnę i nawet trochę
deptaliśmy jej po piętach. Ci bardziej spostrzegawczy dostrzegli bazie
zwiastujące nowe życie wierzby, widzieliśmy także pierwszego motyla. W
lesie też wszystko żyło. Minęło nas
spore stado saren. Trafiliśmy też do „bobrzej restauracji”. Nawet doświadczony
przewodnik – Karol – stwierdził, że takich cudów jak żyje nie widział. Bobry
ucztując przygotowały dla podróżników całkiem wygodne ławeczki. Można było
podziwiać ich pracę i w rzeźbach z nadgryzionych drzew i w bobrzej rezydencji –
mało kto ma szczęście zobaczyć żeremie. My mieliśmy J
Las
zachwycał swoją urodą. Co chwila zatrzymywaliśmy się by podziwiać niesamowicie
ukształtowane drzewa – jedne wtulone w siebie, inne pofalowane, jeszcze inne potężne
i majestatyczne. Trasa była wyjątkowo piękna. Przez większą część dnia
towarzyszyło nam słońce, dopiero na zakończenie zostaliśmy mocniej pokropieni
przez zimny deszcz. Ale w przyrodzie musi być równowaga i wszystko jest
potrzebne. Tak jak na naszej wędrówce – i zabawa, i nauka, i śmiech, i chwila
zadumy przy żołnierskich mogiłach…
Z
pewnością ci, którzy wybrali się ze Strzyżyny do Dobieszyna nie żałowali.
Najwięcej pozytywnych emocji miała z pewnością Nina Gizegała – wiceprezes Szkolnego
Koła Turystycznego, która jako pierwsza uczennica szkoły odebrała małą odznakę
turystyki pieszej w stopniu srebrnym. To już poważne osiągnięcie. Pozostali, idąc
za przykładem Niny, ciułają kolejne punkciki za kilometry wydreptane na
okolicznych szlakach. Następne wyzwanie już za dwa tygodnie!